Z głębokim żalem i smutkiem zawiadamiamy, że odeszła od nas
Ś.p.
Barbara Antonina Bortkiewicz
Pożegnanie Drogiej Zmarłej nastąpi dnia 23 marca 2022 o godz. 11:50 na Cmentarzu Junikowo (kaplica Cmentarna) w Poznaniu.
Barbara Antonina Bortkiewicz
Data urodzenia:
Miejsce urodzenia:
Data śmierci:
Miejsce pochówku:
Poznań, Cmentarz Junikowo
Michał Maciej Kostecki, w dniu 2022-04-24 10:30:06, napisał(a):
Bardzo zasmuciła mnie wiadomość o śmierci Basi. Odeszła samotna, z dala od bliskich, jakby pragnąc wyjść z tego świata skromnie, cichutko, na paluszkach, by nie przeszkadzać rodzinie i przyjaciołom. Wielokrotnie pisałem do niej kartki świąteczne i zapraszałem w odwiedziny do nas w Genewie. Nigdy nie odpisała mi, lecz zawsze informowała moją Ewę, iż cieszą ją wiadomości ode mnie i prosiła, aby mi przekazać podziękowania.
Niekiedy myślałem o niej; najczęściej widziałem ją oczyma wyobraźni w towarzystwie Ojca. Prof, dr Józefa Mądalskiego - mego ukochanego ojczyma, Wiem, iż zajmowała się nim bardzo serdecznie do jego śmierci i tak ją też pamiętam siedzącą przy nim na kanapie w jego dużym pokoju na piętrze na Kochanowskiego w naszym wspólnym rodzinnym domu. Przypominam sobie, iż miała z Ojcem jakiś szczególnie silny związek. Łączyło ich, wspólne poczucie humoru, może nawet pewne identyczne postrzeganie spraw ludzkich. Częstokroć siedzieli razem i cieszyli się przekręcaniem wymowy pewnych wyrazów, prześcigając się w tej grze i zaśmiewając się jak dzieci. Było to ich ulubioną, beztroską rozrywką. Weseli i ożywieni angażowali się w te niezrozumiałe dla mnie prywatne żarty, jakby zabawa ta była częścią ich wspólnego tajemniczego świata, czy jakiś odległych rodzinnych wspomnień z innej już epoki.
Pamiętam Basię jako ciepłą i życzliwą mi przyrodnią siostrę. Wiem, iż w młodości wzdychał do niej pan Romuald Laskowski – mój nauczyciel języka niemieckiego, z którym łączyła mnie pewna forma przyjaźni, jaka wiązać może kilkunastolatka z dorosłym, postawnym mężczyzną kończącym studia uniwersyteckie. Mam niekiedy przed oczami Basię ubraną w mundur telefonistki, spieszącą się do pracy na poczcie wczesnym rankiem, czy też opowiadającą o swych przeżyciach na poligonach, gdzie spędzała niekiedy całe dni będąc sekretarką uniwersyteckiego studium wojskowego. Widzę ją także w towarzystwie pułkownika Bortkiewicza – szefa owego studium - który był później jej mężem.
Chciałbym złożyć przede wszystkim Wam jej rodzeństwu – Tobie Nuśku i Marysi – moje szczere wyrazy współczucia. Odejście Basi zawęża nasz świat i przypomina, iż również dla nas bije ten pożegnalny, cmentarny dzwon, bo z Basią znika jakaś cząstka każdego z nas. Była ona jedną z tych lilii polnych czy ptaków niebieskich, które nie sieją ani nie żną i nie gromadzą w stodołach, a jednak które On, prawdziwy Pan, kocha i o które troszczy się w niebie.
Bardzo zasmuciła mnie wiadomość o śmierci Basi. Odeszła samotna, z dala od bliskich, jakby pragnąc wyjść z tego świata skromnie, cichutko, na paluszkach, by nie przeszkadzać rodzinie i przyjaciołom. Wielokrotnie pisałem do niej kartki świąteczne i zapraszałem w odwiedziny do nas w Genewie. Nigdy nie odpisała mi, lecz zawsze informowała moją Ewę, iż cieszą ją wiadomości ode mnie i prosiła, aby mi przekazać podziękowania.
Niekiedy myślałem o niej; najczęściej widziałem ją oczyma wyobraźni w towarzystwie Ojca. Prof, dr Józefa Mądalskiego - mego ukochanego ojczyma, Wiem, iż zajmowała się nim bardzo serdecznie do jego śmierci i tak ją też pamiętam siedzącą przy nim na kanapie w jego dużym pokoju na piętrze na Kochanowskiego w naszym wspólnym rodzinnym domu. Przypominam sobie, iż miała z Ojcem jakiś szczególnie silny związek. Łączyło ich, wspólne poczucie humoru, może nawet pewne identyczne postrzeganie spraw ludzkich. Częstokroć siedzieli razem i cieszyli się przekręcaniem wymowy pewnych wyrazów, prześcigając się w tej grze i zaśmiewając się jak dzieci. Było to ich ulubioną, beztroską rozrywką. Weseli i ożywieni angażowali się w te niezrozumiałe dla mnie prywatne żarty, jakby zabawa ta była częścią ich wspólnego tajemniczego świata, czy jakiś odległych rodzinnych wspomnień z innej już epoki.
Pamiętam Basię jako ciepłą i życzliwą mi przyrodnią siostrę. Wiem, iż w młodości wzdychał do niej pan Romuald Laskowski – mój nauczyciel języka niemieckiego, z którym łączyła mnie pewna forma przyjaźni, jaka wiązać może kilkunastolatka z dorosłym, postawnym mężczyzną kończącym studia uniwersyteckie. Mam niekiedy przed oczami Basię ubraną w mundur telefonistki, spieszącą się do pracy na poczcie wczesnym rankiem, czy też opowiadającą o swych przeżyciach na poligonach, gdzie spędzała niekiedy całe dni będąc sekretarką uniwersyteckiego studium wojskowego. Widzę ją także w towarzystwie pułkownika Bortkiewicza – szefa owego studium - który był później jej mężem.
Chciałbym złożyć przede wszystkim Wam jej rodzeństwu – Tobie Nuśku i Marysi – moje szczere wyrazy współczucia. Odejście Basi zawęża nasz świat i przypomina, iż również dla nas bije ten pożegnalny, cmentarny dzwon, bo z Basią znika jakaś cząstka każdego z nas. Była ona jedną z tych lilii polnych czy ptaków niebieskich, które nie sieją ani nie żną i nie gromadzą w stodołach, a jednak które On, prawdziwy Pan, kocha i o które troszczy się w niebie.
Maciek Kostecki